Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39756 osoby czytały to 537262 razy. Teraz jest 1 osoba
      1 użytkowników on-line
     Tekst GNÓJ
     był czytany 1731 razy

GNÓJ

   
   
   
   KiedyÅ› bardzo denerwowaÅ‚em siÄ™, gdy ktoÅ› spóźniaÅ‚ siÄ™ na spotkanie. Sam zawsze staram siÄ™ być punktualny i wolÄ™ zaryzykować, że dotrÄ™ pół godziny przed czasem, niż że siÄ™ spóźniÄ™ choćby pięć minut.
   DziÅ› też nie lubiÄ™, gdy ktoÅ› nie przychodzi o umówionej porze, ale irytujÄ™ mnie to dużo mniej. Po pierwsze, przyzwyczaiÅ‚em siÄ™, że tak po prostu jest, że ludzie siÄ™ spóźniajÄ…. A po drugie, odkryÅ‚em jeszcze coÅ› innego. OkazaÅ‚o siÄ™ bowiem, że czÄ™sto, gdy nerwowo spoglÄ…dam na zegarek i przeklinam w duchu spóźnialskiego, obok mnie dzieje siÄ™ coÅ› ciekawego, coÅ› wartego zapamiÄ™tania. Nie jestem tego w stanie racjonalnie wytÅ‚umaczyć. A ponieważ jest to rzecz, które rekompensujÄ™ przykrość czyjejÅ› niepunktualnoÅ›ci, to gdy ktoÅ› siÄ™ spóźnia, automatycznie wyostrza mi siÄ™ sÅ‚uch.
   - To gnój jeden – oburzyÅ‚ siÄ™ mężczyzna przy sÄ…siednim stoliku. Trudno byÅ‚o stwierdzić w jakim wieku byÅ‚ „wyzwany”, bo pan byÅ‚ siwy jak goÅ‚Ä…bek i miaÅ‚ na pewno koÅ‚o sześćdziesiÄ…tki (podobnie jak dwaj jego towarzysze). Z jego punktu widzenia „gnojem” mógÅ‚ być nawet pięćdziesiÄ™ciolatek. – CzÅ‚owiek siÄ™ mÄ™czy caÅ‚e życie, pracujÄ™ na swojÄ… opiniÄ™, żeby u szczytu możliwoÅ›ci twórczych dowiedzieć siÄ™, że jakiÅ› gówniarz dostajÄ™ najważniejszÄ… nagrodÄ™ literackÄ… w tym kraju.
   To takie buty. Panowie literaci, w towarzystwie nieodÅ‚Ä…cznej „literatki” zmagajÄ… siÄ™ z problemami egzystencjalnymi. ZapowiadaÅ‚o siÄ™ ciekawie. Jestem nawet mÅ‚odszy od tego „gówniarza” i nadzwyczaj interesujÄ…ce wydajÄ… mi siÄ™ opinie starszych kolegów po piórze.
   - Tak i teraz pewnie trafi na listy bestsellerów – okularnik byÅ‚ oburzony, tak jak goÅ‚Ä…bek.
   - Ja to bym zniósÅ‚ te listy – Å‚ysy mężczyzna aż zaczerwieniÅ‚ siÄ™ z oburzenia. – One tylko ogÅ‚upiajÄ… ludzi.
   - Racja – przytaknÄ…Å‚ mu GoÅ‚Ä…bek. – Trzeba by powoÅ‚ać jakÄ…Å› radÄ™, oczywiÅ›cie zÅ‚ożonÄ… z autorytetów literackich, która by ukÅ‚adaÅ‚a takie listy i wtedy ludzie wreszcie by wiedzieli, co warto czytać.
   Przez chwilÄ™ nie wierzyÅ‚em wÅ‚asnym uszom. Pora byÅ‚a jeszcze dość wczesna, wiÄ™c panowie nie byli zbyt pijani. A rzeczy, które wygadywali, brzmiaÅ‚y dość absurdalnie. Jednak okazaÅ‚o siÄ™, że to dopiero preludium.
   - W ogóle taka rada powinna ustalać, co wydawać, a co nie – zabulgotaÅ‚ Okularnik.
   - Jasne – przytaknÄ…Å‚ Siwy, który najwyraźniej miaÅ‚ u pozostaÅ‚ych poważanie. MiaÅ‚em nawet wrażenie, że jego twarz przemknęła kiedyÅ› przez ekran mojego telewizora, w jakimÅ› programie kulturalnym. – Dawniej wydawać mogli ci naprawdÄ™ dobrzy. A teraz, byle kto, może zapÅ‚acić parÄ™ zÅ‚otych i już ma wydrukowanÄ… książkÄ™.
   - No wÅ‚aÅ›nie – przytaknÄ…Å‚ Okularnik i kolejna „pięćdziesiÄ…tka” znikÅ‚a w jego ustach.
   - E tam, od razu siÄ™ przyznaj, że chodzi ci o siebie – Łysy Å‚ypnÄ…Å‚ spode Å‚ba na Okularnika. – Od piÄ™tnastu lat nawet twoje wÅ‚asne wydawnictwo nie chcÄ™ ci nic wydać.
   - Bo u nas wydaje siÄ™ tylko wybitnÄ… literaturÄ™ – uniósÅ‚ siÄ™ Okularnik.
   - A, to rzeczywiÅ›cie jasne, że ciebie nie chcÄ… drukować.
   Tego już byÅ‚ zanadto dla obrażanego. UniósÅ‚ siÄ™ do góry i chciaÅ‚ chwycić przez stół Łysego. Na szczęście miÄ™dzy nimi byÅ‚ GoÅ‚Ä…bek, który uspokoiÅ‚ krewkiego towarzysza.
   - Panowie, odrobinÄ™ powagi. Nie możemy siÄ™ nawzajem podgryzać, bo ci gówniarze tylko na to czekajÄ…. Napijmy siÄ™.
   Kolejna „literatka” znikÅ‚a w ustach literatów. W tym momencie zadzwoniÅ‚ znajomy, z którym byÅ‚em umówiony. JechaÅ‚ z Pragi i utknÄ…Å‚ w jakimÅ› gigantycznym korku na moÅ›cie Łazienkowskim. SpytaÅ‚, czy mogÄ™ na niego poczekać godzinÄ™. Normalnie przeÅ‚ożyÅ‚bym spotkanie na inny dzieÅ„, o co zresztÄ… chyba mu chodziÅ‚o. Ale teraz mi siÄ™ nie spieszyÅ‚o, wiÄ™c powiedziaÅ‚em, że zaczekam z ochotÄ….
   - Å»ebyÅ›cie wiedzieli, jak ja siÄ™ mÄ™czÄ™ w tej robocie – westchnÄ…Å‚ Okularnik. – Codziennie przychodzi jakaÅ› książka, a ja to muszÄ™ wszystko czytać. Ten „Gnój” też u mnie u byÅ‚.
   - I co z nim zrobiÅ‚eÅ›?
   - WypieprzyÅ‚em do Å›mieci. Tego gówna nie da siÄ™ czytać. Nowoczesny realizm – wydÄ…Å‚ pogardliwie wargi. – Babranie siÄ™ w bÅ‚ocie i wÅ‚asnych odchodach. Kto teraz wie, jak siÄ™ piszÄ™ prawdziwÄ… powieść?
   - Pewnie ty – Łysy ponownie nie mógÅ‚ sobie darować uszczypliwoÅ›ci.
   - A żebyÅ› wiedziaÅ‚ – zabulgotaÅ‚ siÄ™ po raz kolejny i machinalnie siÄ™gnÄ…Å‚ po szklaneczkÄ™. ByÅ‚a już pusta, wiÄ™c szybko jÄ… napeÅ‚niÅ‚. ZresztÄ… tylko po to, by po chwili jÄ… opróżnić. – PiszÄ™ teraz wspaniaÅ‚a książkÄ™. Niemal monumentalnÄ… sagÄ™. Każde sÅ‚owo jest w niej wyważone, a myÅ›l wypieszczona. A kiedy jÄ… wreszcie skoÅ„czÄ™...
   - A kiedy to bÄ™dzie?
   - Nieważne.
   - Z tego, co pamiÄ™tam, piszesz jÄ… już od dwudziestu lat.
   - I co z tego? MuszÄ™ jÄ… caÅ‚y czas poprawiać. Na poczÄ…tku musiaÅ‚em ostrożnie, bo jeszcze byÅ‚a komuna. Jak przyszÅ‚o nowe, to jÄ… przerobiÅ‚em w duchu narodowym. Ale szybko siÄ™ okazaÅ‚o, że to byÅ‚ bÅ‚Ä…d. MusiaÅ‚em zmienić, żeby mnie Wyborcza nie zmieszaÅ‚a z bÅ‚otem.
   - A teraz znowu wraca moda na narodowe. Masz przechlapane, stary – pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… GoÅ‚Ä…bek. – No chyba, że zachowaÅ‚eÅ› tÄ™ wersjÄ™ z poczÄ…tku lat dziewięćdziesiÄ…tych?
   Okularnik pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Na znak żaÅ‚oby zawoÅ‚aÅ‚ kelnerkÄ™ i zamówiÅ‚ kolejnÄ… flaszkÄ™, nie pozwalajÄ…c zabrać już pustej, jakby potrzebowaÅ‚ Å›wiadka swoich twórczych cierpieÅ„.
   - A ja myÅ›lÄ™, że jakbyÅ› siÄ™ nawet wyrobiÅ‚, to i tak byÅ› nie odniósÅ‚ sukcesu. Teraz sÄ… w cenie wyÅ‚Ä…cznie zboczenia, dewiacje i choroby psychiczne.
   - Masz racjÄ™ – GoÅ‚Ä…bek przytaknÄ…Å‚ mu ze smutkiem i rozlaÅ‚ wódkÄ™ do kieliszków. – Ale co z tym można zrobić w naszym wieku?
   - Ja znalazÅ‚em sposób – pochwaliÅ‚ siÄ™ Łysy.
   - Jaki?
   - Akurat. ChcielibyÅ›cie wiedzieć.
   NastÄ™pne pół godziny upÅ‚ynęło pozostaÅ‚ym dwóm panom na namawianiu kolegi, do wyjawienia sposobu na sukces. Wszystko byÅ‚o oczywiÅ›cie suto podlewane alkoholem, wiÄ™c literaci już raczej beÅ‚kotali, niż rozmawiali. Namowy odniosÅ‚y jednak skutek.
   - No dobra. Powiem wam, bo i tak jesteÅ›cie już tak pijani, że tego nie zapamiÄ™tacie. PostanowiÅ‚em zmienić orientacjÄ™ seksualnÄ….
   - To niby kim teraz jesteÅ›? – spojrzaÅ‚ na niego GoÅ‚Ä…bek i miaÅ‚em wrażenie, że zauważyÅ‚em w jego wzroku jakiÅ› trzeźwiejszy bÅ‚ysk.
   - LesbijkÄ… – oÅ›wiadczyÅ‚, a twarze kolegów Å›wiadczyÅ‚y o tym, że spodziewali siÄ™ wszystkiego, ale nie tego.
   - Chyba gejem? – zapytaÅ‚ niepewnie Okularnik.
   - E tam, gejem – pogardliwie wydÄ…Å‚ wargi. – Gejem może być każdy.
   - A lesbijkÄ…, to chyba tylko kobieta? – GoÅ‚Ä…bek nadal nie mógÅ‚ wyjść w szoku i usiÅ‚owaÅ‚ doszukać siÄ™ w pomyÅ›lÄ™ kolegi jakiejÅ› racjonalnoÅ›ci.
   - A wÅ‚aÅ›nie, że nie. Może niÄ… być również transwestyta.
   - I ty niby jesteÅ› transwestytÄ…?
   - DokÅ‚adnie tak. Mam to już wszystko przemyÅ›lane i opisane. CaÅ‚e moje życie erotyczne od wczesnego GomuÅ‚ki. Mam trochÄ™ ubraÅ„ po mojej mamiÄ™, siostra też mi pożyczyÅ‚a. ObiecaÅ‚em mojej byÅ‚ej żonie, że jak stwierdzi, że prawdziwym powodem naszego rozwodu byÅ‚o to, że przebieraÅ‚em siÄ™ jej ciuchy, to jej odpalÄ™ parÄ™ zÅ‚otych. No i co?
   Åysy spojrzaÅ‚ z trymfem na oniemiaÅ‚e twarze kolegów. Pytanie tylko, czy zaniemówili oni z podziwu, czy z niedowierzania. Niestety nie dowiedziaÅ‚em siÄ™ tego, bo twarz „transwestyty” nagle siÄ™ zmieniÅ‚a.
   - Uwaga, idzie ten fiut, B. – wymieniÅ‚ dość znane nazwisko literata. Po chwili przy ich stoliku pojawiÅ‚ siÄ™ sam wywoÅ‚any.
   - Witam szanownych kolegów. WidzÄ™, że dziÅ› wam mocno brak weny dokucza – spojrzaÅ‚ znaczÄ…co na puste butelki.
   - Wiesz, Jasiu, co my możemy przy tobie – GoÅ‚Ä…bek niemal zgiÄ…Å‚ siÄ™ wpół.
   - A co tam dobrego u ciebie sÅ‚ychać?
   - WÅ‚aÅ›nie dostaÅ‚em zaliczkÄ™ na mojÄ… nowÄ… książkÄ™.
   - A dużą? – zainteresowaÅ‚ siÄ™ Okularnik.
   - Wystarczy, żeby wam dzisiaj coÅ› zafundować.
   - A, to gratulacje – Łysy uniósÅ‚ siÄ™ by zawoÅ‚ać kelnerkÄ™, ale przybysz powstrzymaÅ‚ go gestem dÅ‚oni.
   - Ale nie w tej mordowni. Czas zmienić lokal na lepszy.
   Uradowani literaci unieÅ›li siÄ™ z krzeseÅ‚. Z tego szczęścia zapomnieliby zapÅ‚acić rachunku, ale kelnerka miaÅ‚a na nich baczenie.
   Kiedy już wyszli zadumaÅ‚em siÄ™ nad podsÅ‚uchanÄ… rozmowÄ…. Nie bÄ™dÄ™ ukrywaÅ‚, że pomysÅ‚ Łysego wydawaÅ‚ siÄ™ kuszÄ…cy. Droga sÅ‚awy staÅ‚aby przede mnÄ… otworem. A w sumie, gdybym siÄ™ zastanowiÅ‚, to i u siebie znalazÅ‚bym jakieÅ› nietypowe zachowania seksualne. PamiÄ™tam, że miaÅ‚em kiedyÅ› ochotÄ™ zaÅ‚ożyć sukienkÄ™ mojej siostry. Wprawdzie tego nie zrobiÅ‚em, ale na poczÄ…tek to by może starczyÅ‚o.
   WÅ‚aÅ›ciwie byÅ‚aby tylko jedna przeszkoda. Moja żona, nawet kuszona dużymi pieniÄ™dzmi, nie potwierdziÅ‚aby, że siÄ™ przebieram w jej ubrania.
   Oj, ciężkie jest życie mÅ‚odego literata.
   

Komentarze czytelników