Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39756 osoby czytały to 537294 razy. Teraz jest 1 osoba
      1 użytkowników on-line
     Tekst NOWY ÅšWIAT
     był czytany 1279 razy

NOWY ÅšWIAT

   O tej wyprawie marzyÅ‚em bardzo dÅ‚ugo. Najpierw przeszkodziÅ‚y mi nie zdane egzaminy, potem brak pieniÄ™dzy. Ale w koÅ„cu udaÅ‚o siÄ™ i któregoÅ› dnia, razem ze znajomymi, stanÄ…Å‚em nad brzegiem BajkaÅ‚u. Kto go nie widziaÅ‚, nie zrozumie wrażenia jakie na mnie zrobiÅ‚.
   O tej wyprawie mógÅ‚bym napisać caÅ‚Ä… książkÄ™. Może nawet kiedyÅ› to zrobiÄ™. Ale na razie nie jestem jeszcze gotowy, choć od tej chwili minęło już ponad dziewięć lat. Wciąż nie mam odpowiedniego dystansu, do tego, co siÄ™ wtedy staÅ‚o, wciąż nie mogÄ™ znaleźć w sobie odpowiedniego jÄ™zyka, którym mógÅ‚bym wyrazić to, co wtedy przeżyÅ‚em. Nie, nie byÅ‚o to coÅ› nadzwyczajnego. Lecz byÅ‚o w tym coÅ›, czego po dziÅ› dzieÅ„ nie potrafiÄ™ nazwać.
   Ale mogÄ™ powoli zbierać z tej wyprawy okruchy i zacząć je zapisywać. I wiem, że byÅ‚aby to na równi opowieść o fascynujÄ…cej przyrodzie, jak i o ludziach, których poÅ›ród tej przyrody spotkaÅ‚em. Z wiÄ™kszoÅ›ciÄ… z nich rozmawiaÅ‚em bardzo krótko, ale już po kilku sÅ‚owach czuÅ‚em, że jest w ich duszy coÅ› niezwykÅ‚ego. Tak, to byÅ‚a ta sÅ‚owiaÅ„ska dusza. Polska jej odmiana, którÄ… wielbiÄ™, ma w sobie jednak coraz wiÄ™cej z zachodniego pragmatyzmu. W rosyjskiej jest przerażajÄ…ca azjatycka dzikość, ale jednoczeÅ›nie ten bezkres, którego nie da siÄ™ objąć i trudno go wyrazić...
   KtóregoÅ› dnia rozbiliÅ›my swój namiot na plaży w Niżniangarsku, miejscowoÅ›ci znajdujÄ…cej siÄ™ na północnym kraÅ„cu BajkaÅ‚u. Od razu muszÄ™ wyjaÅ›nić, że sÅ‚owo plaża, oznacza tu wyÅ‚Ä…cznie przybrzeżny pas lÄ…du, bo 99% wybrzeża BajkaÅ‚u, jest kamienista. Nieopodal nas staÅ‚ dziwny podest, zbity ze Å›wieżych desek, którego przeznaczenie mieliÅ›my poznać dopiero nastÄ™pnego dnia.
   ObudziÅ‚em siÄ™ najwczeÅ›niej ze wszystkich. WyjrzaÅ‚em na zewnÄ…trz namiotu. SÅ‚oÅ„ce staÅ‚o już dość wysoko, ale nadal byÅ‚o raczej zimno. Lecz przepiÄ™kny widok bÅ‚yskawicznie pozbawiaÅ‚ ochoty na dosypianie. Dlatego ubraÅ‚em siÄ™ i wyszedÅ‚em z naszego igloo.
   RozbiliÅ›my siÄ™ jakieÅ› kilkaset metrów za miastem i choć w widocznym z tego miejsca porcie praca już wrzaÅ‚a (oczywiÅ›cie w specyficzny, postsowiecki sposób), to tu byÅ‚o cicho i spokojnie. Mimo tego, że dobiegaÅ‚a już poÅ‚owa lipca, okoliczne szczyty (o wysokoÅ›ci najwyżej 2500 metrów) pokryte byÅ‚y obficie Å›niegiem. I nic nie zakłócaÅ‚oby tego sielskiego spokoju, gdyby nie starszy pan, przechadzajÄ…cy siÄ™ brzegiem BajkaÅ‚u.
   UsiadÅ‚em na podeÅ›cie i zajÄ…Å‚em siÄ™ jego dyskretnÄ… obserwacjÄ… (zresztÄ…, miaÅ‚em wrażenie, że z wzajemnoÅ›ciÄ…). Pan byÅ‚ niewÄ…tpliwie weteranem wojennym, o czym Å›wiadczyÅ‚ nie tylko wiek, ale również baretki, skrzÄ…ce siÄ™ dumnie na jego marynarce. MiaÅ‚ w rÄ™ce laskÄ™, ale zauważyÅ‚em, że raczej nie używa jej do podpierania siÄ™. Nie, on niÄ… wymachiwaÅ‚, trochÄ™ jak dziewiÄ™tnastowieczny dżentelmen.
   WystawiÅ‚em twarz ku sÅ‚oÅ„cu, ale spod półprzymkniÄ™tych powiek, nadal obserwowaÅ‚em byÅ‚ego żoÅ‚nierza. Rundy, które robiÅ‚ wzdÅ‚uż brzegu, byÅ‚y coraz mniejsze i mniejsze, aż w koÅ„cu przystanÄ…Å‚ naprzeciwko podestu. ByÅ‚em pewien, że za chwilÄ™ podejdzie do mnie. Nie myliÅ‚em siÄ™.
   - Wy z PribaÅ‚tiki? – zapytaÅ‚.
   PribaÅ‚tika, to trzy byÅ‚e republiki radzieckie, leżące nad BaÅ‚tykiem. Nie wiem jak jest teraz, ale w roku dziewięćdziesiÄ…tym siódmym, gdy byÅ‚em nad BajkaÅ‚em, tak naprawdÄ™ nikt w byÅ‚ym Sojuzie nie przyjmowaÅ‚ do wiadomoÅ›ci, że obecnie jest to już zagranica. MiaÅ‚o to ten swój plus, że wszystkie bilety (pociÄ…gi, autobusy, muzea) dla obywateli tych paÅ„stw, byÅ‚y w tej samej cenie, jak dla każdego Rosjanina. „InastraÅ„ców” zaÅ› obejmowaÅ‚a wyższa taryfa. WykorzystywaliÅ›my to niecnie, mówiÄ…c, że jesteÅ›my wÅ‚aÅ›nie z PribaÅ‚tiki. StÄ…d pytanie owego pana.
   - Da, my z PribaÅ‚tiki – odpowiedziaÅ‚em.
   - A wy nie s Polszy?
   To pytanie mnie zaniepokoiÅ‚o. Za dwa dni mieliÅ›my zakupić bilety na bajkalski wodolot i wolaÅ‚em, żeby nie wyszÅ‚o na jaw nasze prawdziwe pochodzenie.
   - Niet.
   - Pan siÄ™ nie boi. Tu nie musicie mówić, że jesteÅ›cie z PribaÅ‚tiki. Dla nich Polska, to takie samo miejsce jak Litwa czy Łotwa.
   MusiaÅ‚em mieć bardzo zdziwionÄ… minÄ™. Pan mówiÅ‚ bardzo poprawnÄ… polszczyznÄ…, z minimalnÄ… naleciaÅ‚oÅ›ciÄ… wschodniego akcentu. MusiaÅ‚ na pewno dÅ‚ugo używać naszego jÄ™zyka. Ponadto, jego stwierdzenie: ”dla nich”, Å›wiadczyÅ‚o o tym, że raczej nie identyfikowaÅ‚ siÄ™ z tutejszÄ… ludnoÅ›ciÄ….
   - A pan skÄ…d?
   - Teraz stÄ…d. Chociaż, kiedyÅ› spod Kielc... Ale mówiÄ™ to panu w tajemnicy.
   W tej chwili z namiotu wychynęła gÅ‚owa mojej koleżanki. RozejrzaÅ‚a siÄ™ półprzytomnie. ZobaczyÅ‚a mnie, ale chyba nie do koÅ„ca byÅ‚a pewna, czy jeszcze nie Å›pi. UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ do niej, ona pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ… i wróciÅ‚a do namiotu.
   - A czemu w tajemnicy? – wróciÅ‚em do rozmowy.
   - Bo tutaj nikt tego nie wie.
   - A dlaczego?
   - To bardzo dÅ‚uga historia. Nie chcÄ™ pana zanudzać...
   - Ależ skÄ…d. Ja uwielbiam takie historie.
   Szczęście mi dopisywaÅ‚o, bo przez niemal godzinÄ™, moi współtowarzysze pozostawali jeszcze w sÅ‚odkich objÄ™ciach Morfeusza. A straszy pan snuÅ‚ dÅ‚ugÄ… opowieść, o swoich wojennych losach. Najpierw byÅ‚ w Anglii, potem trafiÅ‚ do cichociemnych, a potem z nimi do Polski. Później aresztowali go Sowieci i rÄ…baÅ‚ las na Syberii. Tam spotkaÅ‚ żydowskiego lekarza, który wyjawiÅ‚ mu tajemnicÄ™ zabicia Stalina (na pewno napiszÄ™ o tym kiedyÅ› mocny thriller). A jakiÅ› czas potem zamieniÅ‚ siÄ™ tożsamoÅ›ciÄ…, z jednym z więźniów, którzy mieli wyjść na wolność (wÅ‚aÅ›nie z okazji Å›mierci dyktatora).
   - Sasza umarÅ‚ dzieÅ„ przed tym, jak przyszÅ‚a „wypiska”. W „testamencie” zostawiÅ‚ mi swoje ubranie. MiaÅ‚ bardzo ciepÅ‚e walonki i waciak. UbraÅ‚em siÄ™ w nie, a jego ciaÅ‚o nakryÅ‚em swoim ubraniem.
   - Ale jak strażnicy siÄ™ nie zorientowali?
   - Byli nieprzytomni, po tygodniowej stypie, jakÄ… komendant urzÄ…dziÅ‚ z rozpaczy po Stalinie.
   - Wszyscy?
   - Wszyscy. ZresztÄ…, tam strażnicy byli umiarkowanie potrzebni. Do najbliższej osady parÄ™set kilometrów, przez wiÄ™kszÄ… część roku Å›nieg i mróz. Dlatego mogli sobie wszyscy równoczeÅ›nie pozwolić na picie na umór. Jak wytrzeźwieli, to siÄ™ zorientowali, ale ja już byÅ‚em daleko.
   - A skÄ…d pan wie, że siÄ™ zorientowali?
   - Bo mnie potem KGB nachodziÅ‚o, pytać siÄ™ o mnie... to znaczy myÅ›leli, że jestem SaszÄ… i wypytywali mnie-Rosjanina o mnie-Polaka...
   - Rozumiem.
   - No i wypytywali siÄ™, czy nic nie wiem o jego ucieczce. Na szczęście okazaÅ‚o siÄ™, że strażnicy zauważyli mojÄ… nieobecność dopiero tydzieÅ„ później, Sasza byÅ‚ już pochowany w zbiorowej mogile i nikt siÄ™ nie zorientowaÅ‚, że to ja wyszedÅ‚em za niego a w grobie jest jedno ciaÅ‚o wiÄ™cej. Nie mogli mnie też podejrzewać o pomoc w ucieczce, bo dwa dni później miaÅ‚em już potwierdzone, że stawiÅ‚em siÄ™ w miejscu, dokÄ…d miaÅ‚em nakaz pracy. Ponad tysiÄ…c kilometrów od obozu.
   - A rodzina Saszy?
   - Nie miaÅ‚ nikogo, wszyscy zginÄ™li. Tak zresztÄ… jak moi.
   - A nie chciaÅ‚ pan wrócić do Polski?
   - MÅ‚ody czÅ‚owieku – spojrzaÅ‚ na mnie z pobÅ‚ażaniem, a ja, oczywiÅ›cie, poczuÅ‚em siÄ™ dość gÅ‚upio. – Nie miaÅ‚em takiej możliwoÅ›ci. Nie mogÅ‚em wrócić z drugÄ… falÄ… repatriacji w pięćdziesiÄ…tym szóstym, bo gdybym siÄ™ ujawniÅ‚, dostaÅ‚bym wyrok za ucieczkÄ™ z obozu. Ponadto, Sasza dostaÅ‚ dziesiÄ™cioletni nakaz pobytu tutaj, wiÄ™c gdybym nawet próbowaÅ‚ jakimÅ› cudem w jego skórze dostać siÄ™ do Polski, nie miaÅ‚bym najmniejszych szans, bo nie miaÅ‚em siÄ™ prawa stÄ…d ruszać.
   - Ale potem pan przecież mógÅ‚?
   - Zawsze wiÄ…zaÅ‚o siÄ™ to z jakimÅ› ryzykiem. Przecież w Polsce też rzÄ…dzili Sowieci i musiaÅ‚bym uciec do „wolnego Å›wiata”. A to nie miaÅ‚oby sensu, bo ja tÄ™skniÅ‚em do mojego kraju. A tutaj powstaÅ‚ mój zupeÅ‚nie inny, nowy Å›wiat. Nie byÅ‚o w nim wolnoÅ›ci, ale po okresie stalinizmu, jakoÅ› szÅ‚o tu przeżyć. OżeniÅ‚em siÄ™, mam dwóch synów, teraz studiujÄ… w Irkucku. Na szczęście Sasza też miaÅ‚ jakieÅ› polskie korzenie, wiÄ™c mogÄ™ siÄ™ do nich przyznawać. Tutaj jest to nawet modne. A ten Å›wiat – pokazaÅ‚ laskÄ… wokół. – zmienia siÄ™ bardzo powoli. Jest mafia, ale caÅ‚y czas jest dużo z poprzedniego systemu. Wie pan na przykÅ‚ad po co jest ten podest?
   - Nie
   - To z okazji Dnia Rybaka. Tutaj caÅ‚y czas każdy zawód ma swój dzieÅ„, który jest uroczyÅ›cie obchodzony.
   Przez chwilÄ™ wpatrywaliÅ›my siÄ™ w ciszy w srebrzÄ…ce siÄ™ w sÅ‚oÅ„cu wody BajkaÅ‚u.
   - A nie chce pan choć na chwilÄ™ wrócić do Polski? Pojechać choćby na wycieczkÄ™?
   - Po co? Å»eby siÄ™ przekonać, że Å›wiat, który pamiÄ™tam, dawno już przestaÅ‚ istnieć? To wiem i bez jeżdżenia do Polski.
   - I zupeÅ‚nie pana nie ciekawi jak tam jest?
   - Ciekawi mnie i to bardzo. Tylko, że nie muszÄ™ po to jechać wiele tysiÄ™cy kilometrów. ZresztÄ…, przez wiele lat miaÅ‚em stamtÄ…d mnóstwo informacji.
   - W jaki sposób?
   - Taka byÅ‚ polityka Sojuzu. Jak ktoÅ› byÅ‚ z BiaÅ‚orusi, to wojsko odsÅ‚ugiwaÅ‚ na Kamczatce. A jak ktoÅ› byÅ‚ stÄ…d, to jechaÅ‚ do Polski. Dlatego nasÅ‚uchaÅ‚em siÄ™ przez dÅ‚ugi czas o tym, jaka to kraina mlekiem i miodem pÅ‚ynÄ…ca. Ale teraz już nikt tam nie jeździ, bo Polska jest wolna – ostatnie sÅ‚owa powiedziaÅ‚ bardzo czule, tak jakby mówiÅ‚ o swojej najwiÄ™kszej miÅ‚oÅ›ci. – A ja... –zawahaÅ‚ siÄ™ na chwilÄ™.
   - Chce mnie pan o coÅ› spytać?
   - Tak, chociaż... – na moment zawahaÅ‚ siÄ™. – Chociaż tak naprawdÄ™ chcÄ™ zapytać pana o jednÄ… rzecz. O coÅ›, o co nie mogÅ‚em zapytać żadnego z tych soÅ‚datów, co w Polsce sÅ‚użyli.
   - SÅ‚ucham.
   - Czy... czy Polacy nadal kochajÄ… swojÄ… OjczyznÄ™? Bo widzi pan, my jÄ… strasznie kochaliÅ›my i byliÅ›my gotowi dla niej umrzeć.
   Nie mogÅ‚em mu powiedzieć prawdy. WiedziaÅ‚, że nic nie zostaÅ‚o z jego dawnego Å›wiata, że być może nie żyje już żadna z osób, które kiedyÅ› znaÅ‚. Å»e może nie ma już żadnego budynku, na który patrzyÅ‚, albo zostaÅ‚y z niego tak naprawdÄ™ tylko fundamenty. WiedziaÅ‚ to wszystko i nie byÅ‚o to dla niego ważne.
   LiczyÅ‚a siÄ™ tylko ta jedna rzecz. MiÅ‚ość dla Ojczyzny. ZwiÄ…zek frazeologiczny, który brzmi być może nudnie i maÅ‚o atrakcyjnie. Do którego wstyd siÄ™ byÅ‚o wtedy (w drugiej poÅ‚owie lat dziewięćdziesiÄ…tych) czasem przyznawać, żeby nie zostać posÄ…dzonym o nacjonalizm (a i dziÅ› niewiele z tym lepiej). Do armii nie szli patrioci, ale bezrobotni bez wyksztaÅ‚cenia, którzy nie wiedzieli, co ze sobÄ… zrobić.
   To prawda, starszy pan miaÅ‚ już swój wÅ‚asny Å›wiat, odlegÅ‚y o ponad pół wieku od Å›wiata, który opuÅ›ciÅ‚. OdbyÅ‚ niemal kosmicznÄ… wÄ™drówkÄ™ i wiedziaÅ‚, że nie ma jak wrócić do kraju dzieciÅ„stwa, bo o ile rakiety fruwajÄ… już miÄ™dzy planetami, to w czasie jeszcze nikt nie wÄ™druje. Ale chciaÅ‚, żeby nadal coÅ› Å‚Ä…czyÅ‚o go z rodzinnym krajem.
   - Tak, caÅ‚y czas kochamy PolskÄ™. Może nie tak bardzo, jak pana pokolenie, ale nadal jest dla nas najważniejsza.
   - To dobrze. To bardzo dobrze – uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, a w jego oczach pojawiÅ‚y siÄ™ Å‚zy. ChwilÄ™ jeszcze posiedzieliÅ›my w milczeniu, aż w koÅ„cu „cichociemny” pożegnaÅ‚ siÄ™.
   Nie wiedziaÅ‚em, czy mam opowiedzieć swoim znajomym tÄ™ historiÄ™. Starszy pan mnie do tego nie uprawniÅ‚ i przecież na poczÄ…tku naszej rozmowy prosiÅ‚ o zachowanie tajemnicy. TrochÄ™ siÄ™ baÅ‚em, że zjawi siÄ™ jeszcze i zechce przeprowadzić z nami jakÄ…Å› pogadankÄ™ o patriotyzmie, a nieuprzedzeni znajomi powiedzÄ… mu prawdÄ™.
   Ale na szczęście starszy pan na zawsze rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ w swoim nowym Å›wiecie.
   

Komentarze czytelników