Ta witryna wykorzystuje pliki cookies do przechowywania informacji na Twoim komputerze. Bez nich strona nie będzie działała poprawnie. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
39756 osoby czytały to 537270 razy. Teraz jest 1 osoba
      1 użytkowników on-line
     Tekst ÅšREDNIA STATYSTYCZNA
     był czytany 1309 razy

ÅšREDNIA STATYSTYCZNA

   Romana poznaÅ‚em na studiach. Gdybym wam go opisaÅ‚, jak najdokÅ‚adniej umiem, to i tak mielibyÅ›cie ogromny problem z rozpoznaniem go. Każda bowiem z cech jego charakteru, wyglÄ…du, czy też jakiÅ› talentów, byÅ‚a po prostu Å›rednia. Nie wysoki i nie niski, nie bÅ‚yskotliwy, choć też nie tÄ™py, potrafiÅ‚ sporo rzeczy, choć w żadnej nie byÅ‚ specjalistÄ…. Ot, taki Å›redniak. I być może ta wszechobecna w jego osobie przeciÄ™tność sprawiÅ‚a, że doszÅ‚o do opisanych poniżej wypadków.
   PóźnÄ… jesieniÄ…, na trzy samochody, wyjechaliÅ›my na parÄ™ dni do naszej puszczaÅ„skiej gajówki, którÄ… dzierżawiliÅ›my od nadleÅ›nictwa. Niestety, byÅ‚a to już poÅ‚owa listopada. Dwa pierwsze dni byÅ‚y wprawdzie dość ciepÅ‚e i wilgotne, ale trzeci poranek powitaÅ‚ nas już kilkucentymetrowÄ… warstwÄ… Å›niegu i temperaturÄ… minus dziesięć. To, w poÅ‚Ä…czeniu z wilgociÄ…, sprawiÅ‚o, że w jednym z trzech aut zupeÅ‚nie wysiadÅ‚a elektronika. WÅ‚aÅ›ciciel auta siÄ™ na tym kompletnie nie znaÅ‚ i wyglÄ…daÅ‚o na to, że trzeba je bÄ™dzie holować do nieodlegÅ‚ego BiaÅ‚egostoku i tam poszukać jakiegoÅ› warsztatu. Ale wtedy Roman powiedziaÅ‚:
   - PrzyjrzÄ™ siÄ™ temu.
   Przez dobry kwadrans dotykaÅ‚ różnych kabelków, naciskaÅ‚ guziczki, przekrÄ™caÅ‚ kluczyk w stacyjce. RobiÅ‚ to wszystko z minÄ… znawcy i caÅ‚y czas rozmawiaÅ‚ ze sobÄ… pod nosem. W koÅ„cu „przepiął” jakiÅ› kabelek i jeszcze raz spróbowaÅ‚ uruchomić silnik. CoÅ› zaiskrzyÅ‚o, poczuliÅ›my wszyscy swÄ…d. WÅ‚aÅ›ciciel auta byÅ‚ już nieco przestraszony. Za to Roman pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, na znak, że tego siÄ™ wÅ‚aÅ›nie spodziewaÅ‚.
   - Trzeba uruchomić z drugiego akumulatora – zawyrokowaÅ‚, a jego pewność siebie uspokoiÅ‚a pozostaÅ‚ych.
   DarujÄ™ sobie opis dalszych technicznych szczegółów. Po niespeÅ‚na godzinie nie dysponowaliÅ›my już żadnym, sprawnym samochodem. Wprawdzie w tym okresie komórki zaczynaÅ‚y już Å›miaÅ‚o wkraczać na salony, ale w naszej gajówce po dziÅ› dzieÅ„ jest sÅ‚aby zasiÄ™g, a wtedy nie byÅ‚o go w ogóle. Na szczęście, w okolicy nie grasowaÅ‚ żaden seryjny morderca, dlatego rzecz nie zamieniÅ‚a siÄ™ w horror. WyznaczyliÅ›my osobÄ™, która przedarÅ‚a siÄ™ przez coraz wiÄ™ksze zaspy Å›niegu i po czterech godzinach sprowadziÅ‚a pomoc drogowÄ…. Roman zaÅ› nie mógÅ‚ zrozumieć, dlaczego chcemy obciążyć go „kosztami” i caÅ‚y czas nam usilnie tÅ‚umaczyÅ‚, że caÅ‚y kÅ‚opot wziÄ…Å‚ siÄ™ po prostu z nieprawdopodobnego zbiegu okolicznoÅ›ci.
   JakieÅ› dwa miesiÄ…ce później bawiliÅ›my siÄ™ w akademiku na karnawaÅ‚owej imprezie. Na zewnÄ…trz byÅ‚o bardzo zimno i parÄ™naÅ›cie osób, które dotarÅ‚y z opóźnieniem, zapragnęło napić siÄ™ gorÄ…cej herbaty. Niestety, zepsuciu ulegÅ‚ elektryczny czajnik naszej gospodyni, a gotowanie takiej iloÅ›ci wody na gazie, zajęłoby strasznie dużo czasu. Wtedy Roman wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ i oÅ›wiadczyÅ‚, że można wstawić mniejszÄ… ilość, a on w tym czasie bÅ‚yskawicznie nareperuje czajnik. Jak zapewniaÅ‚, elektronika to jego hobby i z doÅ›wiadczenia wie, że w czajnikach psuje siÄ™ maÅ‚y duperel, który wystarczy...
   Ponieważ byÅ‚o w tym gronie kilka osób, uczestniczÄ…cych dwa miesiÄ…ce wczeÅ›niej w niefortunnej wyprawie, daÅ‚ siÄ™ sÅ‚yszeć skÄ…dÅ› czyjÅ› zÅ‚oÅ›liwy chichot. Ale to pewnie dodatkowo ubodÅ‚o Romana i kazaÅ‚ natychmiast zaprowadzić siÄ™ do rzeczonego czajnika. PrzyznajÄ™, że przez moment zastanawiaÅ‚em siÄ™, czy nie zaprotestować. Ale pomyÅ›laÅ‚em, że znajdujemy siÄ™ w Å›rodku miasta, wiÄ™c nic bardzo zÅ‚ego siÄ™ zdarzyć nie może...
   I w sumie tak byÅ‚o. Pół godziny później opuszczaliÅ›my akademik pogrążony w egipskich ciemnoÅ›ciach, na czele z Romanem, który kompletnie nie mógÅ‚ zrozumieć, jak to siÄ™ staÅ‚o, że pozbawiÅ‚ prÄ…du caÅ‚y budynek.
   Po tym wydarzeniu postanowiliÅ›my nagÅ‚oÅ›nić fakt szczególnego „elektrycznego” talentu Romana. Uwierzcie, nie robiliÅ›my tego ze zÅ‚oÅ›liwoÅ›ci, lecz po to by uchronić i jego, i innych, przed problemami. Ale sprawa zaczęła być „sama z siebie” na tyle znana, iż doszÅ‚o nawet do tak absurdalnych sytuacji, że gdy Roman chciaÅ‚ po prostu wÅ‚Ä…czyć Å›wiatÅ‚o, ktoÅ› inny „na wszelki wypadek” doskakiwaÅ‚ do kontaktu przed nim.
   Można powiedzieć, że „Wielki Elektronik” (takÄ… zyskaÅ‚ zÅ‚oÅ›liwÄ… ksywkÄ™) sam sobie na to zasÅ‚użyÅ‚. Lecz wtedy jeszcze nikt, Å‚Ä…cznie ze mnÄ…, nie rozumiaÅ‚ istoty zjawiska, z jakim nam siÄ™ przyszÅ‚o zetknąć.
   Trudno wiÄ™c dziwić siÄ™ Romanowi, że zaczÄ…Å‚ unikać naszego towarzystwa. UÅ‚atwiÅ‚ mu to fakt, że w kolejnym roku akademickim na studia przyjechaÅ‚a jego dziewczyna ze swoim bratem, obydwoje uczÄ…cy siÄ™ na Politechnice. WidywaliÅ›my go wiÄ™c tylko na zajÄ™ciach, zaÅ› poza nimi Wielki Elektronik nie paÅ‚aÅ‚ ochotÄ… rozmowy z nami. Szczególnie, gdy byÅ‚a z nim jego dziewczyna. W peÅ‚ni to rozumieliÅ›my, choć żaden z nas nie miaÅ‚ zamiaru mówić o jego porażkach. Lecz mogÅ‚o nam siÄ™ przecież coÅ› wypsnąć przypadkiem. Za to Roman nie przewidziaÅ‚ czego innego.
   JakiÅ› rok później do paru znajomych w akademikach zwalili siÄ™ nagle ich kumple z liceum, studenci Politechniki. Musieli szukać pomocy u starych kolegów, bo ich wÅ‚asne lokale zostaÅ‚y zalane przez potop. Nie byÅ‚oby w tym nic niezwykÅ‚ego, gdyby nie fakt, że sprawcÄ… tego kataklizmu byÅ‚ nie kto inny, jak Roman. Pewna naiwna koleżanka uwierzyÅ‚a w jego zapewnienie, że jest Å›wietnym hydraulikiem i powierzyÅ‚a mu do naprawy kran. Jak to siÄ™ zakoÅ„czyÅ‚o, Å›wietnie wiecie.
   - Może on jest jakiÅ› pechowy? – wyraziÅ‚ przypuszczenie Adam, gdy spotkaliÅ›my siÄ™ w kilku na piwie „U Rzeźbiarzy”.
   - Raczej nie – pokrÄ™ciÅ‚em gÅ‚owÄ…. – Przecież jemu nie rozpada siÄ™ plecak na Å›rodku ulicy ani nie pÄ™ka guma w majtkach.
   - To co, fajtÅ‚apa?
   - Też nie.
   - No to co?
   - Nie mam zielonego pojÄ™cia.
   Temat ten na tyle nas zafrapowaÅ‚, że postanowiliÅ›my zrobić wszystko, by poznać jego istotÄ™. NajÅ‚atwiejszym ku temu sposobem wydaÅ‚o nam siÄ™ zaproszenie Romana na piwo i wyciÄ…gniÄ™cie z niego, po paru kufelkach, tajemnicy jego dziwacznego zachowania. A ponieważ innej metody nie znaleźliÅ›my, to wprowadziliÅ›my w życie tÄ…. Realizacja naszego zamierzenia nie byÅ‚a prosta, bo jak już wspomniaÅ‚em, Wielki Elektronik nas od jakiegoÅ› czasu unikaÅ‚. Ale po zastosowaniu maÅ‚ego podstÄ™pu, usiedliÅ›my w tydzieÅ„ później „U Rzeźbiarzy”, w czterech.
   - Wiesz Romek – zaczÄ…Å‚ Adam – tak siÄ™ ostatnio zastanawialiÅ›my nad jednÄ… rzeczÄ…. Czemu ty wÅ‚aÅ›ciwie to robisz?
   - Co?
   - No wiesz – przyszedÅ‚em w sukurs koledze. – Po co bierzesz siÄ™ za naprawianie elektroniki albo kranu, jak siÄ™ na tym w ogóle nie znasz?
   - To o to wam chodzi – Roman zrozumiaÅ‚, po co zdecydowaliÅ›my siÄ™ postawić mu piwo. – Nie zrozumiecie tego – machnÄ…Å‚ rÄ™kÄ…, a jego sÅ‚owa, co oczywiste, wzbudziÅ‚y w nas jeszcze wiÄ™kszÄ… ciekawość.
   - Może jednak? – zachÄ™caÅ‚ Adam.
   - To wszystko przez Å›redniÄ… statystycznÄ….
   Konia z rzÄ™dem temu, kto w tej chwili wiedziaÅ‚, o co chodziÅ‚o Wielkiemu Elektronikowi. Wyobrażam sobie, jak bardzo gÅ‚upie miny musieliÅ›my wtedy mieć.
   - No dobra, powiem wam. To siÄ™ zaczęło jeszcze w podstawówce, w pierwszej klasie. Mama przyszÅ‚a z wywiadówki i na pytanie ojca, jak mi idzie, odpowiedziaÅ‚a wzruszeniem ramion i sÅ‚owami: „Średnia statystyczna.” Wtedy jeszcze nie miaÅ‚em pojÄ™cia, co to znaczy. Ale gdy powtórzyÅ‚a to kilka razy, zapytaÅ‚em taty, o co chodzi. A on, jako kibic sportu, wytÅ‚umaczyÅ‚ mi, że po prostu znajdujÄ™ siÄ™ w Å›rodku tabeli ligowej, czyli mniej wiÄ™cej tyle samo jest ode mnie lepszych i gorszych.
   DopiÅ‚ swoje drugie piwo i zamyÅ›liÅ‚ siÄ™ refleksyjnie. BÅ‚yskawicznie skoczyÅ‚em do baru i przyniosÅ‚em mu nastÄ™pne.
   - Dopiero z czasem zrozumiaÅ‚em lepiej istotÄ™ mojego problemu. Otóż wyobraźcie sobie, że ja przez caÅ‚y rok szkolny dostawaÅ‚em może ze dwie dwójki, i trzy piÄ…tki – mÅ‚odszym czytelnikom należy siÄ™ wyjaÅ›nienie, że za naszych szkolnych czasów, pomiÄ™dzy tymi dwiema cyframi zawieraÅ‚a siÄ™ caÅ‚a skala ocen szkolnych. - I to tylko wtedy, gdy caÅ‚a klasa dostawaÅ‚a identycznÄ… ocenÄ™. 80 % moich ocen to byÅ‚o trzy z plusem – za jednym zamachem wypiÅ‚ ćwierć półlitrowego kufelka – PróbowaÅ‚em to kiedyÅ› zmienić. PostanowiÅ‚em, że odpuszczÄ™ sobie parÄ™ przedmiotów i skoncentrujÄ™ na innych. Ale to nic nie daÅ‚o. Z tych „olewanych” dostawaÅ‚em trójki, z tych, na których siÄ™ skoncentrowaÅ‚em, ledwo dobijaÅ‚em do czwórki, koÅ„czÄ…c zwykle na czwórce z minusem. InteresowaÅ‚a mnie chemia, zaczÄ…Å‚em po lekcjach chodzić na kółko chemiczne. Ale i tak któregoÅ› dnia nauczyciel powiedziaÅ‚. Wiesz, Bratek – tak Roman miaÅ‚ na nazwisko – orÅ‚em to ty nigdy nie bÄ™dziesz – kolejna ćwiartka kufelka zniknęła w jego gardzioÅ‚ku.
   - I co byÅ‚o dalej? – zapytaÅ‚ Adam z wypiekami na twarzy.
   - Nic. PróbowaÅ‚em pogodzić siÄ™ ze swojÄ… Å›redniÄ… statystycznÄ…. Ale zawsze, w gÅ‚Ä™bi duszy, chciaÅ‚em siÄ™ czymÅ› wyróżniać. I kiedy popsuÅ‚y siÄ™ te samochody i nikt z was nie miaÅ‚ pojÄ™cia, co zrobić, pomyÅ›laÅ‚em, że to może być moja szansa. – Roman wykoÅ„czyÅ‚ piwo lecz na szczęście nie przerwaÅ‚ swojej opowieÅ›ci. – Jak byÅ‚em dzieckiem, do ojca przychodziÅ‚ znajomy elektronik, który miaÅ‚ warsztat z naprawÄ… sprzÄ™tu AGD. I on kiedyÅ› w przypÅ‚ywie szczeroÅ›ci wyznaÅ‚, że czasem bierze pieniÄ…dze za nic. Bo zdarza siÄ™ tak, że wystarczy poruszać jakimiÅ› kabelkami, coÅ› wÅ‚Ä…czyć, wyÅ‚Ä…czyć i wszystko z powrotem dziaÅ‚a. PomyÅ›laÅ‚em wiÄ™c, że niewiele ryzykujÄ™, bo siÄ™ najwyżej nie uda. Ale gdy zobaczyÅ‚em wasze zawiedzione twarze, gdy moja naprawa nie przyniosÅ‚a efektu, postanowiÅ‚em pójść na caÅ‚ość. Potem, z tym czajnikiem, chciaÅ‚em jakoÅ› zmazać tÄ™ poprzedniÄ… porażkÄ™. A później jeszcze spróbowaÅ‚em z tym kranem.
   Atmosfera przy stoliku zrobiÅ‚a siÄ™ raczej maÅ‚o wesoÅ‚a. ZaproponowaliÅ›my Romanowi jeszcze jedno piwo, ale on podziÄ™kowaÅ‚ i pożegnaÅ‚ siÄ™. ByÅ‚o nam go naprawdÄ™ szkoda, ale nic nie mogliÅ›my poradzić na gnÄ™biÄ…cÄ… go przypadÅ‚ość Å›redniej statystycznej. Chociaż...
   - Wiecie co wam powiem? – zapytaÅ‚ Adam nieco retorycznie – WedÅ‚ug mnie to jednak Roman przeÅ‚amaÅ‚ swojÄ… niemoc. Bo przecież jego ostatnie niepowodzenia zdecydowanie go wyróżniÅ‚y.
   - Tylko mu tego lepiej nie powtarzaj.
   - Czemu?
   - MógÅ‚by nie zrozumieć tego wyróżnienia. Wypijmy za to, żeby mu siÄ™ wżyciu jakoÅ› wiodÅ‚o – stuknÄ™liÅ›my siÄ™ kuflami i opróżniliÅ›my ich zawartość.
   Roman obroniÅ‚ pracÄ™ magisterskÄ… na czwórkÄ™. RozpoczÄ…Å‚ pracÄ™ w jakimÅ› banku i podobno szybko awansowaÅ‚. Ale potem bank trafiÅ‚ w rÄ™ce nowego wÅ‚aÅ›ciciela i jego kariera siÄ™ zatrzymaÅ‚a. Jak usÅ‚yszaÅ‚em ostatnio od jednego znajomego, Roman należy tam do kadry menedżerskiej Å›redniego stopnia...
   Cóż, nie jest Å‚atwo walczyć z przeznaczeniem.
   
   

Komentarze czytelników